Postaci dramatu

Ogień płonie ku górze,
żywi się adresatkami porzuconego dziedzictwa.

Alfabet zamiata ze stołu, zmienia pokój dzienny
w gardłowy chrzęst.

Na imię mi chrapliwie w twoim języku,
a serce mi zachodzi po złej stronie ciała.

(Tak mówi owoc granatu i lakmusowy kamyk
ty na pierwszy rzut oka brzmisz nieorganicznie)


***

Spoczywamy na szczytach, na laurach, i na widoku.
Z konieczności posągowi, nie boimy się już niczego
boimy się tylko być.

Dzielimy binarną przestrzeń na ćwiartki,
kroimy na więcej kawałków,
żeby wszyscy mogli się najeść
(okrężnym ruchem, słodką podpuchą).

Pustka przynosi gorzkie owoce,
kościste, od nowości mają brud za paznokciami
i przykurzone cokoły.

Czego nie ma, o tym ma być słychać.
Góry niosą echo i kruche lawiny,
stawiają nam rozwarstwione pomniki.


***

Jak myśleć zmianę w niezmiennym krajobrazie?
W nieskończoność kroimy pustą przestrzeń miedzą i intencją.
Rzężąca autostrada prowadzi do zapadłego początku.

(Czy fabuła, w której wszystkie wątki wymieniono na nowe
nadal należy do nas? Leżę obok i patrzę jak puchnie)

Zmęczony początek zwija się w kłębek.


Inwentaryzacja

Jutro nas obraża, wczoraj kłania nam się
w pas. A może to trwa dzisiaj,
może ugrzęzło w metafizycznym błocie.

Trwa przerwa kawowa. W zatęchłym korytarzu
nic nie powstaje i nikt nie upada.
Wszystkie radiostacje Związku Radzieckiego
cierpliwie na nas nadają.


Zatoka Armeńska

Po drodze do biura ludzi zagubionych obracam w ustach obrączkę.
Smakuje estragonem i obowiązkiem. Obowiązek
widziany z lotu ptaka układa się w miękki, geometryczny wzór.

Schodzimy w doliny, gdzie oddycha się pełnym ciałem
świszczącą myślą. Synchronizacja odbywa się automatycznie,
czas wydechu może ulec zmianie.

Góry za brudną szybą szepczą szumem, jedziemy nad morze
które nie należy do nas, jedziemy w doliny
gdzie oddycha się pełnym ciałem.
Jedziemy się radować, fikać i falować.


Krótka historia nieuznanych republik

Budujemy schron, do którego się nie zmieścimy. Ostatni topi rzekę.
Zrywa przejrzałe przesłodzone kwiaty i inne więzi ze światem.
(już nie będą czuli, jak nas bolą)


Teksty pochodzą z przygotowywanego tomu Stacja Erywań. Wiersze reporterskie, poetyckiego zapisu czterech lat spędzonych przez autorkę w stolicy Armenii.

Zofia Bałdyga – Sześć wierszy
QR code: Zofia Bałdyga – Sześć wierszy