Opłata manipulacyjna

Nie baw się obrączką – strofuje mama, która swoją zgubiła niedługo po ślubie –
dziadka zwolniono z obozu dzięki pierścionkom danym komu trzeba w Berlinie.
Nie baw się, wtóruje żona i ostrzega, że nie pozwoli mi sprawić sobie drugiej.

Nosimy obrączki kupione przez babcię i dziadka z myślą o złotych godach,
skrywane w szafie między belami materiałów na nigdy nie uszyte kostiumy.
Trzymałam dla ciebie. Prędko wsunąłem do kieszeni, ucieszony i zawstydzony.

Stoję na Jasnej Górze w kolejce, by dać na mszę za zdrowie.
Maryja ma zaciśnięte wargi, pręgi na policzku jak u wojownika.

Zsuwam i wkładam obrączkę. Złoto wręczone urzędnikowi, koperta
zostawiona na biurku ordynatora, wszystko, by się wykupić, wykpić.


Compassio

Zwykle strzygłem się krótko;
teraz chcę, by ogolono mi głowę,

nie powinienem mieć więcej włosów,
niż ty, siostro.


Epitalamium

Dzień ślubów i pogrzebów. Samochód oblubieńców
zatrzymuje się przy kościele, sprzed którego
właśnie odjeżdża karawan. Panna młoda udaje,
że go nie dostrzega. Ale ten obraz zostanie
na filmie oglądanym w okrągłe rocznice.
Godzinę temu wyruszył stąd kondukt z orkiestrą.
No to, chopy, trzi a poł – wydał komendę kapelmajster.
Z nagła jak surfer na fali dźwięków wychynął
ministrant z krzyżem. Szedł, zajęty myślą,
że nie wolno mu się roześmiać.


Exodus

Ojciec z synem w soboty jeździł w góry. Ciągnie
dziecko, dyć ono słabe mo kości – biadała babka.
W przeddzień syn śledził prognozę pogody.
Będzie padać, uniknie wstawania o piątej,
marszu, jazdy koleją. Zdarzało się, że ojciec
był w toalecie, a pociąg akurat stawał na stacji.
Syn bacznie obserwował peron, na którym,
gdy konduktor ogłosi odjazd, migną:
biała czapka ojca, plecak, jaskrawa flanelka.
Syn zostanie wśród obcych, złych ludzi.


Wydział wewnętrzny

Ojciec prowadził śledztwa w sprawie zaginionych
skarpetek i nożyczek (podbierał mu je syn),
kręgów po filiżance bez spodka na stole.
Poprzednie dochodzenie odeszło w niepamięć.
Gdy czuli się bezpiecznie, padało pytanie
o niezgaszone światło lub plamę na ścianie.
Na podłodze przy szafie mieszczącej koszule,
garnitury, krawaty zrobiła się rysa
jakby od klucza, który komuś upadł. Ojciec
nigdy o nią nie spytał.


Rozwiązanie

Znowu nie odłożyłeś tam, gdzie być powinno,
mówi ojciec. Ma w głowie listę bytów i miejsc:
w szafce na drugiej półce od dołu ołówek
równolegle do stosu kartek; prostopadle
nożyczki; na stojaku płyty ułożone
alfabetycznie. Wreszcie on. Za zamkniętymi
drzwiami słucha preludiów Chopina. W pokoju
chyba go nie ma. Jest raczej tam, gdzie wyrównują się
wszystkie rachunki, a każde twierdzenie znajduje
dowód lub zostaje obalone na wieki. Jeśli
istnieje takie miejsce, punkt, pył w przestrzeni,
ojciec, syn ma pewność, to prosta,
która go z nim połączy.

Jan Baron – Sześć wierszy
QR kod: Jan Baron – Sześć wierszy