//

ominięty dzień, oddzielony od słońca, w którym mieszkamy, dziwnie mrugający. świat rozwija się jak pleśń i piasek. sens, jego ciemne rzeźby z zużytego światła, delikatne wyświetlacze. ręce krewnych – włożeni w nie do modlitwy stoimy. coś wpisuje w nas możliwość języka wahadła; coś ubiera nas jak samotnika. moje ty, coraz bardziej osiadłe, bardziej bezdomne – pod znikającym niebem. biała ściana, którą całowaliśmy i biliśmy, dopiero otwarta: cieniem pustyni, warstwa po warstwie, ty pochłaniasz siebie w środku siebie

//

jakby pozostawione same sobie
na całej twojej twarzy
ślady
wewnątrzkończynowego:

za nimi
każda dłoń odnajdzie
inną dłoń
ledwie
oddzieloną od niej samej

śpiąca
leżę na tobie
i tona ruin
między nimi

//

ogólno-zmysłowe prawo. noc bez twojej granicy, która wyjmuje wraz z odpadami algorytmy życia nad opustoszałym terenie. dom, który chce, aby ktoś przyszedł; po ziemsku znasz jego ducha uścisku dłoni. pamięć osobno od życia zbiera resztki skóry jako fragmenty dzikiej modlitwy na obrzeżach miasta, gdzie płonęła trawa.

nie śpimy, by okryć krainę rzeczy przed dziwnym świtem. świat rusza. gdy uczucia nie starcza,

ty leżysz, czy cię niosę? w wieczności kochanych

//

to nie tak oczywiste

tylko
kwiaty
które wdrapywały się na górę
wypadające z wiatru

ziemia
wypaliła
do prostoty

słowo –
w słowo

z j. ukraińskiego przełożył Tomasz Pierzchała

Ołeh Bohun – fragmenty dzikiej modlitwy
QR kod: Ołeh Bohun – fragmenty dzikiej modlitwy