Artur Punte

Projekty

Wciąż na piechotę
nie stoję na przystankach,
nie dzwonię
z telefonicznych budek,
gdy nie ma czym
wytrzeć słuchawki czyli
nie przykładam
wówczas do ucha,
w kawiarni teraz
nie mogę jeść –
a kiedyś podawali
kufel dookoła,
brzydzę się oddychać,
gdy tłoczno,
brać resztę,
ucinać pogawędki,
obcych dłoni
nie ściskam,
swoje – często myję,
plus jeszcze
jeden minus –
próbowałem konto otworzyć –
nie mogę podpisu
jednakowego złożyć
nawet dwa razy,
dlatego nigdy
mieć nie otworzę
własnego interesu,
a jak wam idą interesy?
Trzymając się powyższego kurczowo
nogami, gdy biorę w cugle
mojego pony, rozumiem –
zdaje się, u naszych dzieci
nie będzie inicjałów –
jak przyłączymy
do swych nazwisk
inne imiona –
nie wyobrażam sobie..

***

Polska, czyli
czerwono-białe kominy Gdańska rozrzucone jak twoje golfy w paski

Siedziałem razem z tobą w salonie, spór dotyczył tematyki obrazu.
Ściąganie podatków w średniowiecznej wiosce, nieśmiało zaproponowałem
w pierwszych dniach, ale nie kwapiłaś się by na to przystać.

Przez całe lato nadużywaliśmy gościnności pana Grzybowskiego,
zdążyliśmy w jego domu zmienić po dwie szczoteczki do zębów, a czas już było wracać…
Ale w wypełnionym światłem poranka salonie wisiał obraz,

o którym gospodarz po prostu mówił: Zaciąg rekrutów na wyprawę na Moskwę.
Ale tu się mylił, nasz pan Grzybowski… Pewnie wszystko w jego majątku było jak należy,
a w nowych poszewkach kryły się te wszystkie kłujące poduszki z naszego dzieciństwa, ale

stare wróżby z kalendarza rolnika już nie działały. Zauważyliśmy to jeszcze w dniu przyjazdu…
A pod boazerią w salonie, gdzie rodzina zbierała się przy śniadaniu, pod starym obrazem unosiły się niewidoczne przewody, o których wiedzieli wszyscy: prąd, internet, telefon…

Ale byliśmy wystarczająco dyskretni, by nie zdradzić zakończenia tym, którzy nie widzieli filmu…
Bez wątpienia tego lata jeszcze umieliśmy pokazać dobre maniery i kochaliśmy się po cichu,
i ubieraliśmy się do obiadu, i rozprawialiśmy tylko o tym obrazie w salonie…

— Już teraz nie przypomnę sobie — trzy sfory psów gończych zmieniły się od tej pory — zaś
pan Grzybowski powoływał Marię na świadka swoich zapomnianych podróży do Łodzi i
uważnie ważył słowa, jak to czynią wszyscy prezydenci, nawet malutkich państw…

A obraz na odwrocie nie był podpisany, marzyliśmy już o powrocie do domu i teraz, gdy
wieczorami wracaliśmy do siebie na górę, ja zrzędziłem na okruszki w pościeli a ty, przytulając się, miałaś obiekcje przeciwko liczbie mnogiej, jednak znowu zostawaliśmy „tylko na jeden dzień…”

Odpowiedź przyszła sama: czy to nie jest przypadkiem rzeź niewiniątek w Betlejem?* I szybko
zebraliśmy rzeczy, zbiegliśmy na dół, nie trzymając się poręczy, przeskakując po stopniach,
nie żegnając się nawet z panem Grzybowskim, by zdążyć na ostatni autobus do Gdańska.

__________________________________
* Pełny zapis rozstrzygającej rozmowy:

— Bruegel?
— Myślisz, że to falsyfikat?
— Nie, po prostu taka kopia.


Jelena Głazowa

***

Muza rano
COAT 2L9YS4096 CARDIGAN 1071M6091
SHIRT 5WP95QN76 DENIM 4WQ657Y46
BAG 6O3GW1981 BELT 6O0NM6825
KNITTED HAT 6O2DW4267 SHOES 8H9CS3513

Muza po południu
JACKET 2P3AS2167 TANK TOP 1077M8052
DENIM 4P8AZ7116 BELT 6O2EW6818
NECKLACE 6O9FW1964 SHOES 8H6US3515

Muza wieczorem
KNITTED DRESS 1278N1188 TANK TOP 1077M8052
BAG 6SN8W1956 BOOTS 8H9CS3512

zaczekajcie, przecież to nie ona. podobna, ale to całkiem inna dziewczyna. oto i ona

CORSET 5WL35TY07 TROUSERS 4WP356Y36
BELT 6O2EW6818 BAG 6SN8W1956
NECKLACE 6O3HW9422 SHOES 8H9CS3510

ważne by przyjąć do wiadomości, że kolory w prawdziwym życiu mogą się różnić


***

tymczasem zbliżała się rocznica wygnania z raju,

gdy wiecznie brzemienny anioł z namazaną czerwoną konfiturą twarzą
wskazał nam roślinnym berłem (bakłażan) na ścieżkę, odchodzącą od furtki,
i my posępnie snuliśmy się po krętych drogach światłej i twardej ziemi,
pocierając ramiona od ciężkiego dźwigania i uszy od zalewającej je farby.
za około godzinę wyszliśmy na szosę, zatrzymaliśmy na stopa prywaciarza i rozjechaliśmy się.

kormak Wasilij Karasiow

***

indianie wyławiają sieciami wodę
żeby obsadzić zwolnione miejsce
wysokim sitowiem w którym będą
gnieździć się pszczoły
potem oddają sitowie ogniowi
jak czcigodnego przodka
potem znowu przyjdzie woda ale tym
razem już w kolorze mleka
i znowu przyjdzie ją wyławiać
z nadzieją że na nowych ropuchach
też będzie dobrze rosnąć sitowie
i będą gnieździć się pszczoły

***

ależ oczywiście
przetrzymamy wszystko –
tak powiedzieli a gdy przyszło co do czego
pierwsi wbili się pod mech i tak
staranie się maskowali
tak pierwszorzędnie naśladowali
okrążające ich kamienie krzaki buty
że nie zauważyli wcale gdy zadusili się
niektórzy co prawda przemienili się w grzyby
ale nie o tym
nie o szczęśliwcach
a o naszych frontowcach którzy nie zdążyli wypalić
którzy uśmiechają się tu obok
siedząc w łódkach
wspominając gdy siedzieli z nami na kuchni
wczesnym rankiem
uśmiechając się i karmiąc okruszkami
swego ciała dzikie gołębie i kaczki
w promieniach sławy i spoczynku czy wręcz
zimnego słońca
okruszki ciała
które zapragnęło szybko i niepostrzeżenie skryć się
w korytarzach archiwów
w plamach od wina na koszulach


Lena Szakur

Łatwo

rzuciła bym wszystko i zaczęła uprawiać
rezedę szafran i urzet barwierski

otworzę potem swój mały warsztat
do którego będą przynosić
spódnice
a my będziemy je farbować na żółto
czerwono lub niebiesko
być może nawet ze specjalnymi wizerunkami
ornamentami
jednakowych być nie powinno
a później całym warsztatem jak za dawnych czasów
będziemy sokiem z winogron z
trzylitrowego słoja popijać
udany spływ farb
i czekać słuchając jak wiatr
uderza czołem o okna
swoją drogą czoła wiatru nie zawsze
udaje mi się wyobrazić
tu najważniejszy jest dźwięk
słuchając będziemy czekać na pojawienie się
nowej spódnicy w pracowniach


Olia Gołowko

***

wyhoduję długą długą szyję
by można było z brzegu na dno
opuszczać w gęstą ciepłą ciemną wodę smutne oczy.

***

oto sekunda
las krąży nie my
trzymasz mnie za ręce
jak gdyby dojrzałe jagody
zniknęły w dłoniach
kręcimy się szybko:
kwiaty rozwijają się więdną
rozwijają się więdną

zwierzęta prowadzą korowód w przeciwną stronę
ludzie piszą do nas listy
a gołębie przeniosły się do miasta
i teraz są listonoszami

popatrz na tego
ma zbyt małą głowę
i cały czas spada czapka.

Siemion Chanin

***

pójdziemy ku głosowi
wierząc że sami przemówimy

nie będziemy uważać
bo przecież wątpliwe czy dojdziemy

a jeśli nawet znajdziemy się tam
gdzie został poddany obróbce
i zapisany cyfrowo
niepoznawalny cały czas brzmi

to i wtedy
będziemy tylko wchodzić w słowo

***

wyrzucony z życia na tej plaży
przez silną burzliwą falę
na autopilocie idziesz do przebieralni

zdejmujesz płetwy
zawierasz nowe znajomości
gapisz się na gołe pępki

pępki odpowiadają wodoodpornymi spojrzeniami
grubą warstwą leży krem do opalania

blizny na tobie zapiekają się razem z piaskiem

to w oddali przypomina przypływ
letnia różowa lawa serki topione sklarowane masło
widocznie do reszty się spaliłeś

zbliżają się ratownicy wodni
w czarnych bokserskich rękawicach
topless
coraz bliżej i bliżej dochodzi chlupot i plusk

woda wyrzuciła przeżartą przez morską sól tenisówkę

jeszcze jeden taki udar słoneczny
i tobie mięczak


Siergiej Timofiejew

Prawdy

Chcę ci opowiedzieć o prostych prawdach,
Odkryć przed tobą rzeczy ważne.
Zawsze otwieraj drzwi, wchodź do windy,
Wchodź na piętra, przechodź po korytarzach.
Zawsze wsiadaj do samochodu, włączaj silnik,
Gdy jest zima, poczekaj, aż się ogrzeje
Zawsze wydawaj pieniądze, po trochu,
A tylko czasami wydawaj wszystko, co pod ręką.
Latem będzie lato, jesienią będzie jesień,
Nie krępuj się, nie rób niczego, od czego cię mdli.
Dziewczynki staną się dziewczynami, a potem zauważysz
Je, przechodzące przez ulicę spacerujące po ulicach za ręce z maluchami.
Mężczyźni będą chłodno kalkulować,
A potem działać zależnie od sytuacji i często się mylić.
Rządy stworzone, by upadać,
Statki – by przepływać pod mostami.
Ale, niemniej jednak, ognie na tamtym brzegu rzeki
Nigdy, wyobraź sobie, nigdy nie zgasną.
A jeśli mimo wszystko się skończą, weź torbę
Nie bierz niczego zbędnego i porzuć jak najszybciej miasto.
Przyjedziesz w nowe miejsce, porozglądaj się, oprzyj się o drzewo,
Możesz zapalić, jeśli palisz, postać, pomyśleć.
Widzisz, i tu piją wieczorami herbatę, a rano kawę,
Krytykują mera, czekają na zmiany na lepsze.
A jeśli jest rzeka, i po tamtej stronie widać ognie, –
Znaczy, że jest się na czym oprzeć.


latopis

w osiemdziesiąt siódmym roku
pewien uczony
jechał czerwonym samochodem
ulicami przedmieścia

w dziewięćdziesiątym czwartym
sześciu policjantów
(dwa patrole po trzech ludzi)
spotkało się na rogu

w dziewięćdziesiątym siódmym
fotograf przybył na sesję
a zapomniał kliszy
i zadzwonił do asystenta

w dziewięćdziesiątym dziewiątym
oni siedzieli w ogródku kawiarnianym
obserwując biel obrusa
bez określonego celu

w dwa tysiące pierwszym
pewien staruszek opalał się
nad brzegiem małego
jeziorka na osiedlu

w dwa tysiące trzecim
zamknięto ten lumpeks
w którym były podkoszulki tej
firmy, całkiem nowe

w dwa tysiące piątym
pewien maluch zobaczył
we śnie Amerykę i
całą noc się uśmiechał

w dwa tysiące szóstym
cały dzień był
dwudziesty szósty
sierpnia.


Władimir Jermołajew

trzynaście sposobów by ujrzeć kafkę

dobrze byłoby napisać wiersz
„trzynaście sposobów by ujrzeć kafkę“
przecież „kafka“ po czesku
znaczy „kawka“
a ptak ten czarny
jak drozd czy kruk
i Edgar Poe nie stałby
z pewnością oponować
gdybym wykorzystał
w wierszu
coś z jego „Kruka“
grudzień ogień foliał
stukanie w okno i tym podobne
i Wallace Stevens
jak żywy
nie czepiałby się
tytułu
a dostrzegłby w nim
wyrażenie wdzięczności

co się tyczy samego kafki
to jak wiadomo
był więźniem absolutu
a więc mógłby zaprotestować
przeciw koncepcji w ogóle
wśród wszystkich sposobów by ujrzeć
czarną kawkę
uważałby za prawidłowy
tylko jeden
i przyszłoby mi
z trzynastu fragmentów
zostawić jeden
w którym czarna kawka
byłaby przedstawiona
z punktu widzenia absolutu
mówiąc prościej
z punktu widzenia wieczności
ale wątpliwe czy ktoś
włączając właśnie więźnia absolutu
kafkę
zdołałby przyjąć
taki idealny punkt widzenia
wszak dla tego
musiałby stać się
absolutnie
idealnym
absolutnie
czarnym
i absolutnie
beztroskim


piję whisky i słucham jazzu w samotności

warkot śmigłowców
to nazywa się szczyt NATO

niesłyszalne myśliwce
to nazywa się szczyt NATO

okręty wojenne
to nazywa się szczyt NATO

trzy dni wolne pod rząd
to nazywa się szczyt NATO

niezwykle czyste ulice
to nazywa się szczyt NATO

film z Jamesem Bondem
to nazywa się szczyt NATO

butelka irlandzkiej whiskey
to nazywa się szczyt NATO

czwarty dubel These Foolish Things
Theloniousa Monka
którego słucham w samotności
bo postanowiłaś wyjechać
na te dni do rodziny na wieś
to nazywa się szczyt NATO


Władimir Swietłow

Lista przebojów

niczym prezent za lojalność
dla stałych klientów
podarowano nam te dni
dni szczęścia
uśmiechów i porozumiewawczych spojrzeń
dni aniołów śpiewających donośnie na trąbach
z nieco szalonymi od pogardy oczami
jest za co nami pogardzać
i za co poderżnąć nam gardła też jest
jest za co nas oskarżać
lecz anioły w diamentowych zbrojach
świecą nawet w pochmurne dni
ich pieśń nie milknie…
właśnie tym w rzeczy samej pragnąłbym się zająć
właśnie tak spędzić resztę swoich dni
układając listę przebojów
100 najlepszych piosenek
wszech czasów i narodów

***

kwiatów magnolii
nie widziałem
nie słyszałem wiatru
palącego wargi
piosenek arabskich
melodyjnych tonów
nie znałem
żyłem
w kraju
gdzie noc jest dłuższa od lata
do słońca nie przywykłem
dni nie żałowałem
czekałam na noc każdego dnia
i każdego dnia
pisałem słowa obce
myślałem
że gdyby rozbiec się bardzo szybko
można przebiec przez
człowieka
a gdybyś się zaczepił, to za jakąś
całkiem maleńką kostkę
za obojczyk może?
zabierzesz ją z sobą
zatrzymasz do wiosny
dopóki ziemia nie roztaje
i zakopiesz obok psa


Tekst-grupa „Orbita” — stowarzyszenie rosyjskich poetów na Łotwie, działające od 1999 r. Cechą wyróżniającą grupę jest jej stałe zainteresowanie projektami multimedialnymi: od regularnych wspólnych wystąpień z muzykami, aż po opracowywanie projektów wydawniczych w najdrobniejszych detalach. Szczególne znaczenie dla „Orbity” ma praca w sferze wideo: grupa kilka razy zorganizowała w Rydze festiwal wideopoezji „Word in Motion”, uczestniczy także w jednym z największych tego typu europejskich festiwali „Zebra” (Berlin) oraz w rosyjskim „Piataja Noga”.
Poeci z kręgu „Orbity” znani są z aktywnego twórczego dialogu z poezją łotewską: tłumaczą z łotewskiego, ich własne teksty są wydawane w przekładach na łotewski. W latach 2013-2014 w ramach programu „Ryga— kulturalna stolica Europy” czworo poetów „Orbity” wydało dwujęzyczne rosyjsko-łotewskie tomiki poezji.
Według jednego z wiodących znawców i krytyków literatury Dmitrija Kuźmina, autorzy grupy „Orbita” przede wszystkim zasługują na uwagę tym, że „mają bardzo wyraźnie określoną podwójną tożsamość: w takiej samej mierze są częścią ogólnoświatowej rosyjskiej literatury, jak i częścią łotewskiej, a szerzej, zachodnioeuropejskiej kultury, bez względu na to, na jakim języku nie byliby wydawani”.

przełożył Tomasz Pierzchała

Nie tylko Orbita: nowa poezja z Łotwy
QR kod: Nie tylko Orbita: nowa poezja z Łotwy