21 gramów

Jedyne zastosowanie czasu polega na tym,
że nie wszystko wydarza się naraz.

Lot trzmiela jest niepewny, jeśli tuż przed zimą
wypełznie z doniczki leżącej na szafie. Zwiastuje
nieszczęście. To pewne, jak śmierć dwudniowych

piskląt, dziobanych przez srokę, po ucieczce starych,
zwłaszcza, gdy z litości wyrzucisz z piętra ich dygoczące
ciała (następnym nie pozwolimy się wykluć, to pewne).

Chwilę później stwierdzasz, że kot tuż po śmierci
jest cięższy niż żywy, więc pewnie nie ma duszy.
Babci nie ważysz, pozostaje wiara, że po drugiej stronie

nie będzie się męczyć, a kiedy ciężar dusz tych,
którzy cię obeszli, będzie większy, niż twój
w dniu urodzin, dołączysz do nich, jakby czas

nie istniał.


Granice miasta

Ciało jest miastem, miasto jest ciałem.
Kto pomieszkiwał w naszych dzielnicach,
dawno zapomniał nazw pobliskich ulic,
lecz nie dlatego, że ich nie pamięta.

Pod mostem płynie sucha ciemna rzeka.
Z ula na brzegu wypełza stara pszczoła,
na chwilę przed śmiercią, by jej nie dzielić
z towarzyszami, lecz nie dlatego, że lubi

samotność. Trudno jest żyć, trudno jest umierać.
Pobliski dworzec wyciska z wagonów
ostatnie krople tłumu. Ta trasa była nasza.
Dokąd idzie miłość kiedy stąd odchodzi?


John Doe

Możesz wyciągnąć chłopca z getta, ale nigdy getto z chłopca
napis z przejścia podziemnego w Rosengard

Wiele dziwnych wieczorów przyszło mi w udziale,
lecz był taki jeden, który pamiętam szczególnie.
Którędy umierałeś John (bo dokąd – wiadomo),
czołgając się po podłodze z krwawą raną w brzuchu?

Mięta stała na parapecie bez ruchu, nikt jej nie trącał,
nikt o niej nie pamiętał, kiedy sznur ognia ciągnął się
w powietrzu, jakby leciał wcześniej wyznaczonym kursem.
Płonąłeś wtedy martwy w domu z raną postrzałową.

Kim byłeś John, nim cię zastrzeliłem? Pewnie, jak każdy,
zrywałeś kwiaty z sukni zakochanych panien i głaskałeś koty.
Teraz wiesz, jak to jest być po drugiej stronie lustra.
Wspomnienia, plany, klisze – zostaje po nich pustka.


[Kto niedługo umrze]

Kto niedługo umrze, wstaje wcześnie rano
(i spać chodzi wcześnie). Chodzi po omacku
i dostrzega światło, kiedy wolfram pęka
jak serce stęsknionego psa. Za oknem,

z upału, leje się asfalt. Kto niedługo umrze,
przechodzi na balkon, żeby podsumować,
piszę się na brudno, bo nic, co teraz skończę,
nie będzie już miało wpływu na mnie,

lecz na ciebie. Reguły są proste, jak ruch
figur w szachach, możliwości zbyt dużo,
żeby przewidzieć każdą sytuację. Kto niedługo umrze
nie otworzy drzwi tym, którzy przyjdą podpalić dom.


Bezpowrotnie utracone ziemie

Tej nocy, u podnóża gór, wyrósł las na utraconych ziemiach.
W centrum, na rynku, ludzie rozkładali używany towar,
kojarzony z dzieciństwem, który do niczego już się im nie przyda.
Nie myśleli, jak we śnie, że tylko dla nich ma wartość.

Turyści z wielkiego świata zaczęli kłębić się w okolicy,
jakby myśleli, że ten świat jest właśnie tutaj, że muszą
obejrzeć cerkiew i wschód słońca ze szczytami w tle.
Obcy nigdy nie zrozumieją miejsca, w którym się znaleźli,

tak jak my, wracając tu po latach, by sprzedać mieszkanie
opuszczone kiedyś nikt nie wie dlaczego i zatrzymane w czasie.
Zostawione jak stało, bez chwili sprzątania, jak skarbnica wiedzy
o tym, co nie wróci. O nas, zupełnie innych, o tych, co odeszli.

O spokojnym dzieciństwie. I wtedy, kiedy palę, zamyślony w progu,
ojciec krzyczy wejdź synu, nadciąga burza, synu, wejdź do domu.

Karol Graczyk – Pięć wierszy
QR code: Karol Graczyk – Pięć wierszy