O istnieniu galerii „Piwna 26” dowiedziałem się czytając polską prasę: Sejm zakończył dziś wcześniej obrady, ponieważ na Piwnej gościł właśnie Emmett Williams (nie był jedyną gwiazdą, wystawiał tam również Lawrence Weiner i Alison Knowles). Zaczęliśmy do siebie pisać z Andrzejem Dłużniewskim; w trzecim liście zaproponował mi wystawę… Aby pojechać do Warszawy musiałbym ubiegać się o polską wizę, a że nie miałem na to ochoty, wysłałem tylko swoje prace. Wernisaż „Fatamorgany” odbył się w październiku ‘83 – beze mnie; Dłużniewskich poznałem dopiero kilka lat później, gdy przyjechali do Paryża. Wieczory spędzaliśmy w chińskiej restauracji dyskutując zawzięcie, ranki Andrzej spędzał w Luwrze: kilka miesięcy wcześniej wystawiał obraz Zbigniewa Gostomskiego, więc teraz porównywał związki chromatycznych gier i, jakby powiedział Witkacy, obecność napięć kierunkowych – na obrazie Polaka z tymi na obrazie Andrea Mantegna. Świadczyło to o wielkiej kulturze profesora Dłużniewskiego. Świadczyło również o tym (co się czuło podczas rozmów z Andrzejem), jak wysoko cenił twórczość Gostomskiego.

A co w tym czasie działo się w świecie idei? Filozofowie francuscy jeździli do USA i na wydziałach literackich tworzyli „nową lekturę”, tzw. dekonstrukcję, która polegała na przenoszeniu fragmentu jakiegoś dzieła w inny kontekst. Najlepszym przykładem dekonstrukcji jest „Widmo Marksa”, dzieło jej twórcy – Derridy, w którym Marks ze swoim widmem komunizmu wiszącym nad Europą ma te same problemy, co Hamlet z widmem zamordowanego ojca. Nie tu miejsce, by pisać o niepowodzeniu tej (wtedy i ciągle jeszcze) modnej zabawki; zadowolę się tylko przypomnieniem, że dekonstrukcji – z powodzeniem – dokonał Zbigniew Gostomski w „Ulissesie”. Na jednym płótnie umieścił cytat z książki Jamesa Joyce’a: … a kiedykolwiek udawał się na przechadzkę napychał sobie kieszenie kredą, aby wypisywać nią na wszystkim, co mu wpadło w oko, na skale albo na stole w herbaciarni, albo na beli bawełny, albo na pływaku u wędki , a na kolejnych trzech  słowa: albo na. W czasach, gdy jeszcze nikomu się nie śniła,  dekonstrukcja się udała – praca Gostomskiego istniała w zastanej sytuacji: komentowała aktualną sytuację, sztukę efemeryczną, konceptualizm, i zapowiadała „ nowe media”.

Dodam jeszcze kilka słów o dekonstrukcji w wykonaniu innego artysty, wystawiającego kiedyś u Dłużniewskich, Koji Kamoji: w 2017 roku  przeniósł on fragment katedry w Chartres – a ściślej, jej posadzkę – na ostatnie piętro warszawskiego wieżowca:

W ten sposób, nie w Chartres,  lecz quasi unosząc się nad miastem ktoś mógł doświadczyć – a to jest silniejsze od zrozumienia – co Pascal rozumiał przez dwie nieskończoności: wokół nieskończenie małego widza z psychiczną trwogą i fizycznym lękiem przestrzeni, bo nad dachami domów, nie mając przeszkód, otwierało się nieskończenie wielkie.

Jarosław Sujczyński – Dekonstrukcja
QR code: Jarosław Sujczyński – Dekonstrukcja