Poranny wniosek

Jeśli istnieje godzina zwierzeń
To nie ósma nad ranem
O tejże ósmej należy milczeć
Przy tejże ósmej trzeba drżeć z zimna
I budzić się po lepkiej upalnej nocy
Bo dzień rozpoczął się dawno
A wcale się nie rozpoczął
Bo na początku było słowo
A słowa o ósmej być nie zdążą
Bo toną w kawowym odmęcie


Śpiochy

Powieki stopniowo jaśnieją
Ptaki robią próbę zaokiennego bandu
Pierwsze mrugnięcie
Coś kłuje przy kąciku

To prawda w oczy kole


Ziewy

Głuche leniwe krzyki
Po nieprzypadkowym budziku
Paszcza rozwarta wpół
Chucha na ciche ściany
Mlaska na ciężką kołdrę

Ziew zwiewa dopiero przed lustrem


Szczotkowanie

Ale to dokładnie
U góry
Na dole
Z boku na bok
Ząb za ząb
I język przygotuj
Wyparz porządnie

Żeby nie mówili
Że niewyparzony


Kołtun

I w głowie i na
Splot ten nie lada wyzwanie
Brak harcerskiego sznytu daje się we znaki
Włosów też już liczne braki
Nitkują zęby grzebienia
Kilka machnięć nadgarstkiem

Ten na głowie mam z głowy


Pomiędzy

Krótkie ostatnie noce
Nie zdążyłam
I w dzień na powiekach maluję:
Grubą czarną kreską
Kilkoma niby-kropkami
Odgradzam od siebie przestrachy
A dnie dnie też są krótkie
Coś nieprzyjemnie ciągnie po kostkach

Wiktoria Januszko – Sześć wierszy
QR code: Wiktoria Januszko – Sześć wierszy