1. Słońce jako wschód
Czy mogę zostać dzieckiem,
nie będąc wcześniej lwem?
Oto pytanie godne kogoś urodzonego w sierpniu
Raul Cotard miał zostać chemikiem, a przez
przypadek stworzył estetykę nowo-falową
Ja mam zupełnie na odwrót tylko, że
jestem bardzo słabym chemikiem
próbowałem się wczoraj dokopać do samego
dna wolnej woli, ale poddałem się, ważniejsze jest
to, że trzy razy spotkałem tego samego jeża, a raz
próbował się przecisnąć przez dziurę w płocie na
którą był stanowczo za duży
( wyobraź sobie, że zabrakło mi
tchu kiedy to mówiłem )
czy to święto jeśli usłyszę dzięcioła?
czerwone niebo to król trefl
szare chmury to czwórka
Tales mówi, że wszystko jest z wody
myśli, sekundy, słońce
niebieskość oraz bitwa na mrugnięcia
jeśli to prawda, to zawsze już będę wygrywał
Za zasłoną stał wysoki człowiek z długim dziobem i
kreślił w powietrzu liczbę osiem
nie wiem o co mu chodziło z tą liczbą
niektórzy mają swoje obsesje
mi to nic nie przeszkadza
senne koty mają teraz najlepiej – wygrzewają
się na dachach samochodów,
a ludzie boją się wystawić choć nos za drzwi,
żeby je przegonić
2. Słońce jako latawiec
Reasumując :
Jestem kawałkiem siatki przywiązanym do drzewa,
małym patykiem dryfującym w twoim wspomnieniu.
Czerwonym napisem na korze, którego nikt nie zna,
może jakieś dwie osoby, ale nie ma ich jeszcze w
tym wierszu.
Być może ten napis jest inicjałami jakichś
zakochanych rębaczy, a może tylko wyrokiem
drzewa.
A może tak właśnie zapisuje się miłość w świecie
rębaczy, niczego nie możemy wykluczyć.
Przyszedłem kiedyś do kogoś kto miał w pokoju
obraz pełen gwiazd.
Śmialiśmy się i jedliśmy tosty, słońce dziś nie jest
gwiazdą tylko latawcem.
Spełniłem tyle samo życzeń, co zabrałem nadziei,
byłem puchowym potworem,
streszczeniem na stronie pełnej reklam,
zerwanym kwiatem w wywróconej łódce,
niechlujnie związanym sznurowadłem,
wszystkim co miało najmniej znaczenia
Zabrałbym cię do zoo i zgadywał ulubione melodie
poszczególnych zwierząt
Czy wpuszczą nas jeszcze kiedyś na rufę?
Jeśli nie to niech wiedzą, że wejdziemy tam sami
Słyszałem, że któryś z marynarzy ma tyfus, dasz wiarę?
Teraz przygotuję pesto, a ty poczytaj mi salon gier, albo
Apollinaire’a, tego jednego od którego zarumienią ci się policzki
Pewnego razu skłamałem, że ktoś nie umiał gotować
By utrzymać gasnącą rozmowę, a potem
Przez kilka lat czułem się z tym okropnie
Przerażają mnie gąsienice, wczoraj przed snem
pomyślałem o długiej jamie pełnej zębów, ale w
zamian za to, o dziwo, spało mi się spokojnie
Ciągle nie mogę zacząć, mam problem
jak się do tego zabrać
Chyba pójdę się jeszcze przejść
Wszystkie sklepy są dawno zamknięte
Ale może policzę puste butelki przy drodze
I ponazywam je: Bill, Barton, Havier i Leopold.
Mam w końcu to szczęście czy nie mam?
Świetne pytanie moi drodzy, jak na
moje oko to pół na pół
A może to zależy od tego jaki mam kolor oczu, albo
czy kicham głośniej od wszystkich w pociągu.
A może po prostu nie mam szczęścia, tylko
przytrafia mi się wiecznie coś co jest zupełnie
niepojęte.
3. Słońce jako gwiazda
Klaus Kinski krzyczy:
Nie jestem waszą gwiazdą!
Musiałbym znać się na anatomii
By uchwycić jego wydatne policzki
Na balkonie sąsiad wiesza białe pranie
Zwykła sobotnia rodzina
Nieśmiałe krople, miękko stukają o
brudną od kurzu posadzkę
I dalej, po gzymsie, na grzbiet rudego kota
wylegującego się w cieniu balkonu
kot ten obija się tak całymi popołudniami i
tylko kwazary mu w głowie
wielkie bąble rozdymające się i
kurczące z powrotem
– doktorze, ja sama nie daje rady
proszę przysłać kogoś do pomocy
Panie zerkając przez ramię do książki
Sąsiada z prawej, panowie przykładają
Palec do nosa i tłumaczą się z ostatnich
kosmatych myśli, możliwie z tych o sąsiadce
Dwóch starszych panów rozgrywa szesnastą
partię nim, jest 2:59
Philip zepchnął Ala z dachu gdy ten już nie żył
Dostanie dwa lata kreślenia okien na murze celi
Największy żart to próba ustosunkowania
się do zapachu grilla
Wodorosty są królestwem niskich tonów
W brzuchu niedźwiedzia znaleziono pięć siatek ludzi
Przechyl się bliżej, nie chce tego mówić
tak przy wszystkich