test arktyczny (plan oddechu (pokrzyżowany))
dzienna gwiazda wchodzi z trudem
jak nurek tyłem do przodu
podaje podwyższa wynik przemoc
przytępia spojrzenie z rozstajnych dróg wzmacnia pewność ekspanderów
pot na czołach
wylatuje przez okno razem z zepsutymi jagodami myśliwi
troszczą się o ochronę swych
populacji ambon zasiedziałych placów pogłowia przyszłej
zdobyczy dogmatów łuski
kropli papieru fotograficznego urwisk
wąwozów przyszła zdobycz żywi się prędkością regułami
gry chowa w fałdach żywe diody chłonki stacje strat trzyma
w gęstych łapach
konfitura z wytrzymałości materiałów mówi testowi na kulturalne kluski: - człowiek może wszystko
kierunek kolekcji przezroczystości mówi kołom olimpijskim z kręgów
prądów:
– rób sam
bumerang spokojnie legł u nóg ochry
powieszonego (zamaskowana tolerancja
prospekty reklamowe) wartownika szczelin które zbierają się w stada same
z siebie tam gdzie oczy wypatrują przyjaznego głodu
u nóg perspektyw polarnej (mój sad niemy)
rzeczywistości przekład spojrzenia z jednego na drugie
z pierwszego drugiego na drugie pierwsze
maleńkie planetarium wielkiej wartości mówi wirusom (narysowanym)
i układom scalonym (cyrkowym):
– nie pękaj:
skok dyrygentów współczynnika urodzeń magmy mówi solnej grocie z centryfugą: - masz wszystko
wymawiane słowa – ruchliwe
bieguny zawiodą skończone ręce i samego władcę
frygii (mrówki w dzieciństwie zanosiły mu pszenicę do ust pierwszy znalazł
ołów i cynę
właśnie on) wertuje gładkie czasopisma ustami wpychają
(sadzonki?) do dołu nosem kroją arbuzy kolanem po kolana w wodzie
w leju (oby tylko
nie złoto!) <…> nowy hals re-aklimatyzacji
naturalna gąbka (cała w glinie) mówi kołom łączącym muzykę
osiom (głośno):
– rezultat nie może być zły
cyrkulacja zasiedlonych przerywanych linii mówi lewym stronom iskierki nadziei:
– jeżeli rezultat nie
zadowala cię – pracuj nad sobą
dopóki nie słychać
szumu śrub kamień marzy zostać księgą gniazdko elektryczne
wielkości oczu deska podłogowa – podróżą (sen wody — para) przecinek
traci (przezroczystość?) swój ogonek
rośnie mleko kamienieje ślina leci (doganiając swą fotografię) na południe
wije gniazda wysiaduje potomstwo (czystą wodę) wraca
tu jest światło
lung ta (powrót selenu)
modlitewne flagi na parkingu
nici z kawałkami tkanin (zgodne) dla ochrony przed złem
dla błogosławieństwa tubylcom zespalają odmiennym kolorem
popiół ruchome ściany wirowanie na obcasach stacje przekaźnikowe
biały błysk pustą wannę pośród piłkarskiego boiska widać
w ciemnościach (traci selen wybiórczo)
„migacze” na pniach
drzewo na martwym ceglanym kominie fabryki
dwa kasztany trudno wypuścić z ręki (połączyć zapałką?
nie ten pociąg?) promienie przemykają przeczołgują się
pod gęste warstwy oparów (odstępuje) interferencja śpi
удаётся położyć się w kanałach <…> koń wiatru i dewy toczą
swą nierówna bitwę z asurami
przeciwko znakom drogowym <…> sukces „wszystkim myślącym”
przychodzi wprost bez pośredników
surowe nici gotowe
szczeliny w asfalcie dokładnie zalane nową zaprawą
łańcuch łat na drodze – długi monostych pod nogami
(zgodne) pod kołami „karmienie
ptaków” – tak w żargonie mnichów i wykładowców historii
określa się prosty akt masturbacji patriotyczne
podkłady i bezkompromisowa rosa
za-ojczyznę- nastawione mrowiska (przy trasie) i odważne
belki patriotycznie zorientowane krzaki bzu
i zdecydowane góry śmieci (rosną szybciej
niż dzieci) lęk przed kretami i postronnymi zapachami duże litery
„N A U K A” na starej szopie
nici gotowe pomóc
lęk przed zmianami lęk przed falami lęk przed pałeczkami do jedzenia
lęk przed określonymi imionami
lęk przed lustrami lęk przed samodzielnym myśleniem (w zasmużonym powietrzu
zapach konstelacji symulatora do gier narkozy
studni brata ciała) lęk przed cieczami
zawiesinami lęk przed światłem dziennym lęk przed erekcją
lęk przed dobrymi nowinami lęk przed wolnością lęk przed podwójnym
widzeniem (odświętne tłumy
nad wodą
poważne nici gotowe pomóc każdemu)
lęk przed tańcem lęk przed włosami lęk przed książkami lęk przed płazami
lęk przed schodami (gust zmienił się) lęk przed zorzą
polarną lęk przed asymetrycznymi rzeczami lęk
przed kwiatami (dysze rakiet zasadzone w ziemi
bez głowic bojowych bez samych rakiet to jak napełnić szklankę
bez szklanki jak obudzić się
na białym pasie na autostradzie)
nici gotowe pomóc każdemu z silnym wiatrem zgodne
lęk przed zdrętwieniem stawów lęk przed ważeniem się
lęk przed patrzeniem w górę lęk przed swędzeniem
lęk przed wyrazami które czytane od tyłu brzmią tak samo jak czytane normalnie
lęk przed dotykiem lęk przed wysokimi
otwartymi miejscami (znajdź nazwę dla swojej fobii!) lęk przed lękiem?
dziewica maria na zegarze na straży w budce po włoskich orzechach sperma
słodsza po zatrzymaniu się górskiej orkiestry muzyka długo jeszcze
idzie ze mną pod rękę po adorno (selen powraca
ze wszystkich stron modlitewne flagi bez nici
gdy (morze chodzi po kręgach węsząc)
bajki zaczynają i wygrywają
(nie wątpią w to) gdy próbujemy zapanować nad
sobą rozpływając się w języku w tańcu w pocałunku w równowadze w podróży
w zrozumieniu <…> nie ma wygranych w gęstwinie torów
utknął gruby trzmiel pamięć
kasztanów (te pływające miny-jeże) igły zmieniają kurs
gdy z wiatrem przybyły
fragmenty ogłoszeń (numery telefonu już oderwane <…> żniwa zakończone)
na dziedziniec meczetu weszła wycieczka z czarnego morza plusk rzeczy i wydarzeń
z dzieciństwa samolot ląduje dokładnie <…> idzie krew z nosa w góry (robi
częste przerwy
z tego co wpadnie pod rękę ze współczucia dla braci mniejszych <…> cicho
gdy zdążyły wrócić po zmroku słowa pioruny kuliste
turlają się w buzi duże paciorki z waty
wygodne podczas udzielenia pierwszej pomocy przy postrzale
gdy oknom krokom
powietrza nie starcza spazm nerwu na twarzy odebrany za wesołość w muzeum met
kiedy skręcamy się w rurkę (nadmiar wilgoci?)
przystanki połączone przewodami
trzęsieniem ziemi paznokciem wrzątkiem (pachnie świeżym
czasopismem wejściem
dopiero co wyłowionym z zatemperowanego kanału) skrzydłami topolą (powoli
gromadzi światło roślinne przenoszą z miejsca
na miejsce ustawiają w nieduże stogi między
wodociągami i stertą troskliwych komarów nad czarką zarytą) coś dzieje się
między korzeniami kier (chodzą siostry łosia dmuchają
na herbatę) między wdechem
turysty koniczyny a wydechem strażaka w łatwopalnej pieśni
z górskich gruzińskich osad
gdy za ostrym zakręcie jutra los stanął na palce (by znaleźć się
wyżej) sprawdza smak wysokości <…> patrzy (ze sprzeciwem)
przez palce <…> świta