***

trzy dymy: katyń.

kał dookoła szczypiec – wojna.

odkryłam: dym,
a on mówi „ ogrody na rzęsach”

i zasłonięty wzrok dopóki nie zakrzyczy – wije się

oni wydzielają głównodowodzących.
z ich wydzielin zrobiono mydło i miód,

dopóki podskakiwali martwi,
a my bawiliśmy się –
„pokój,
chłód”


***

kiedy chcą porozmawiać
wtedy śpiewają

kiedy chcą kogoś zabić
wtedy podchodzą do niego
i mówią
idą
i stopniowo
zlewają się z tym człowiekiem
w jedna plamę

podchodzą inni ludzie
pragną tę plamę sprzedać
drudzy – chcą ją ukąsić
mówią: to bóg
a skoro to bóg
to musimy go ukąsić

śpiewają górale
idą małe narody

a my chcemy milczeć
medytować
siedzieć
jeść ryż
niczego nie pragnąć
pic herbatę
kai hua long ding
lub bi luo chun
czy też zajmować się seksem
w nocy kiedy księżyc wypuszcza czarne macki
a dorośli zakładają majtki dla dzieci

chcemy być spokojniejsi

mój dziadek uśmiecha się
szerokim uśmiechem
mówi: „he-he
a ja zbieram plastikowe butelki
i kiedy nastąpi koniec świata
to ja zrobię z nich łódkę
i popłynę na górkę
i uratuję się tam”

żadnego kontekstu
religii
eschatologii

tylko zapach pieczonych kartofli
prześladuje tych ludzi

zgrzytanie żelaznych zawiasów
przy otwieraniu określonych rzeczy

żyjemy w harmonii
określiliśmy się
genderową odzieżą
i słabymi pelerynami

oni próbują się golić
oni próbują mówić

a my kim jesteśmy
kim oni są
trudno zrozumieć

czy dzielić to sztucznie?

oddychać.
jak żyć

oddychać.
jak żyć?

łgać

tylko teoretycznie


***

w naszym mieście
zadomowiły się potwory
kradną proch
z magazynu za miastem
i rozdają go dzieciom

dzieci nie całkiem wiedzą z nim robić
jakiś pył…

język jest zawsze o krok z tyłu


***

Kobieta dyszy
Niebo woła
Mężczyzna krzyczy
Tato płacze

Jesień rzuca listowiem
Puszkin leży w krwawej koszuli
Pokraki w Dumie siedzą,
Z głowami prosiąt grają w pocałunki

Pies po śniegu podejmuje ślad
Dziecko lubi psa
Wiatr przewiewa wszystkie szpary w bloku
Stół nędznie nakryty

Obrus wyszyty
Choinka się pali
Wkrótce będzie lato
Broń jest wieczna

Nienawiść nie zna granic
Place już więcej nie pachną
We wsi spłonął telewizor
Dwoje w pościeli

Kobieta dyszy
Mężczyzna krzyczy
Dziecko biegnie z górki
Czy lubisz śnieg

Policjanci płaczą
Da się żyć
Ryby rękoma jeść
Chleb deptać swój
Ronić swoje łzy

przełożył Tomasz Pierzchała

Galina Rymbu – Cztery wiersze
QR code: Galina Rymbu – Cztery wiersze