Czytając Hrabala
Zachary czyta Hrabala
zielenieje czerwienieje
robi się biały
jego wrażliwość
ma trzy barwy
i kilkadziesiąt grymasów
idzie z bohaterem pomiędzy
kalekimi murami
które wykrzykują niepoprawne prawdy
kocha się w młodej cygance
nieruchomieje gdy ta przepada
jakiś szaleniec naczytał się Nietzschego
chciał zyskać na jakości
niebiosa nie są humanitarne
patrzy na dwa klany szczurów
walczące o dominację
zbyt głośno manifestuje
samotność w sporze jutro
utrudzony pięknem słowa
i brzydotą świata
dochodzi do niebanalnego końca
położyć się pomiędzy
Ingardenem a Arystotelesem
włączyć zielony guzik
niech maszyna wyprostuje życie
***
Zachary trzyma
w dłoni muszlę
podobno zamknięte w niej morze
niezmiennie rzuca fale
na wapienny szkielet
śpij spokojnie
naprawdę nie masz nic
nic więc nie utracisz
szum zagłusza lęki
***
kiedyś czarne chmury
zagoniły Zacharego
pomiędzy stado łóżek
jak dziecko
zasłonił oczy dłońmi
cicho cichuteńko
stąd bliżej do
śmierci
***
Zachary nie potrafi
chodzić wydeptanymi
ścieżkami
ma własną wizję wędrówki
idzie niepokornie
zarośla po pas
po szyję
wokół żywego ducha
duch jest zwierzęciem stadnym
trud i samotność
kąpią się w rosie
lecz oddech dosięga
nieskończoności
***
nocami bosonogi Zachary
wbiega pod ziemię
z mea culpa na
wykrzywionych ustach
lub otwiera sezam nieba
zardzewiałym otwórz się
przegania diabły
przegania anioły
kiedy czerń szarzeje
dzień wygania Zacharego
do życia
a niech to
wszyscy diabli
anioły
***
noc Zacharego to
długa wielowątkowa fabuła
głównie ucieka lub błądzi
wyrywa się zwykle do ludzi
włóczy się szuka człowieka
rankiem udręczony senną wędrówką
przywołuje psa
w nim odnajduje
wszystkie tęsknoty