Ondra

Jestem strażniczką wód geotermalnych wypuszczających bąbelki pochodnej morskiej solanki,
Z pod mych pól otoczonych bańką cieniutkich kleszczy wychodzą ultra wielgachne wijące się macki.
Jam jest Obnoszycielką; ladacznicą co wystaje z płytkich wód broniąc rafy koralowej,
Noszę na szyi wypukłe kamienie żółciowe obleczone perłową masą startą na krem ultrafioletowy.

Stojąc wieczorem na płyciźnie; wyjętym spod blasku księżycowym kamieniu,
Co mieni się dziwnym kolorem przynoszącym lekko gazowane kropelki dziury ozonowej.
Klnę się na duchy świętych i prochy przodków ukamienowanych na przerobionym w miazgę wałeczku,
Iż nie miałam pojęcia o tych strasznie urobionych żabich mordach zamkniętych w wychodku pi-raniej ssącej mlaska-wie zabawce.

Nie pamiętam o tych nieszczęśliwie rozdartych emocjonalnie żałobnikach,
Którzy w niuansie tej jedynej spróchnicowanej namiastce cukrowej witaminy;
Oddali w żałości żal splamionych krwią niehonorowych zagrywek w odmęty czarciej ropy.
Co po nich pozostało; echo utraconej w zadumie zszarganej etiudzie.

Przynosząc, odnosząc i znów zapominając tych nieskazitelnie czystych katiuszy,
Zatruwają moje ciało niszcząc przy tym samych siebie.
Nie umieją doceniać darów matki natury,
Sprowadzając tylko zapluty rąbek kaźni zmieszanej wódką w anarchii ludzkiej ułomnej degeneracji.

Co pozostało mi po tych smutnych nieprzespanych gangreną cyklicznych fazach uderzenia taranu,
Nic jak wartki strumień spływający pod ciśnieniem zniekształconej wagi.
Dodaj mi otuchy w tych najczarniejszych godzinach prawdy,
Albowiem Ondro bogini moja o twarzy skrzydełkowatej algi, zabierzesz mnie w otworów zasięg tkanki o wy-pasiastej łące pełnej morskich koników polnych.

Zlituj się nad tym małym żuczkiem, który nie wie gdzie jest jego miejsce,
I proszę dodaj mu zastrzyku witalnej skłonności, do gładzenia obłoku na powtórne przyjście twojej kalającej wszystkie trudy zmarszczek.


Urano Metria

W widmowym stadium spektrograficznego uniesienia dwa paleozoologiczne powidoki,
Tworzą wspólną jaźń egzaltowanie wyższej powłoki niesionej półkolistym kanałem prądotrwóstwa.
Tam gdzie nie dociera milowy odcień majaczącej w klasycznym wyładowaniu prądnicy,
Poskromione w dwuznaczności pantofelkowej krajalnicy tańczą w kwantowym połączeniu pozazmysłowe limfatyczne narzędzia.

Plejady dynamicznie rozwijającej się nad aktywności krążą łukiem po sprzeczności uchybieniu widziadeł,
Każda z nich związana jest z duchową powłoką dwunastu gwiazdozbiorów podzielonych na komórki scalone (macierzyste).
Łączą się one w pary i prężnie (muskularnie) nadymają niczym irysy rosnące nad stokiem magnitud-owej erupcji,
Oznajmiając swe wtórne (powtórne) nadejście do sfero anabolicznej kolby tryskającej (pryskającej) wrzecionem upadłości.

Urano Metria- Unos Val Daretria,
Uranos Metria- kosmiczna skało karmiona energooszczędną żarówką.
A z twych limbo ulatujących kosmkach makaronowych pasemek,
Wzleci wydajnie ustanowiony pierwowzór sklonowanej tkanki.

Lećcie moje dzieci, lećcie hen (hej) daleko,
Do świata rządzonego przez chciwość, pyszałkowatość i arytmiczność.
Król wstanie do modlitwy w najwyższym duchowym stanie bałaganiarstwa,
Doskwiera ci samotność; Nie obawiaj się tych cyklicznie powtarzających się spazm.

Urano Metria- uleć i wznieś się na wyżyny Boskiej mitologii,
Ty która zasiadasz w panteonie fałszywych cnotliwości.
Obdarz mnie łaską odrąbanych do koziej łaskotki kości,
Ubrudź tych wnętrzności zabrudzeń czarujących gmach.

A z twego nienasyconego buca wystrzelisz kaskadą liturgicznie zakrwawionej hostii.


Ars Astra (Sztuka Gwiazd)

Przez trudy odmalowanych ponadczasowym olejnym pędzlem,
Spoglądam w dal ziejącej holograficznym skrzypieniem utopii
Tam gdzie sztuką jest tworzenie i formowanie na wzór swojego podobieństwa,
Gwiazd miękkich ułożonych we wzorze astrologicznej hipersili.

Mym pałeczkowatym nienaturalnie poruszającym się ruchem dłoni,
Dyryguje w krematorium współtworząc ożywiające do bicia ciała transplantologiczne.
W zamyśle układających się w szeregu do lotu niskoobrotowego,
Orbitujących w pasmie hipersonicznych wiązań kreślących hiper-linię utwardzonych powiązań.

Ars Astra- sztuką jest piękną ta droga prowadząca do kontinuum,
Z której wywodzą się bijące rytmem nihilistyczne puste przestrzenie.
Ars Astra- badając mapy pozostałości gasnących cywilizacji,
Odkrywam pulsujące kamienie węglowe znaczące wywar nieżyjących Proto przedwiecznych.

Te windy kosmiczne które wyniosą mnie na wierzchołek pływającego walenia,
I z jego grzbietu zanikającego ramienia mogę ujrzeć blask umierającej gwiazdy.
Chcę więcej dostrzec wynikających z zaburzeń niepalących paszczy krzemowych karpi,
Wstręt do zachmurzonych niknących pośród wypaleń nikotynowych samo-rośli.

Pradawne czynniki powstałych chronometrowych maszyn,
Połączyły się w jedną żyjącą istotę będącą efektem zakłóceń luźnych pomiarów,
Co stało się z tymi galaktykami które odlatują w dal nieznanej fasady,
Ars Astra- Przez sztuki trudów do pamięci endemicznej naszych przodków,
Ars Astra- Ujrzyj cierpienie gnijących gwiazd rozlatujących się od nabrzmiałego wnętrza.

Ty który królujesz w imię jedności ducha pochowanych w kosmicznym obłoku,
Aorty punkciku zniewalającej jamy pobrzasku naturalnie pięknie pachnącej śliwy.

Adrian Olszewski – Trzy wiersze
QR code: Adrian Olszewski – Trzy wiersze