Zimno… ciepło
po co ci maska gazowa
przecież miłość
rozbiera do naga
gdy od zimnych kafelków
pieką nas ciała
twoja maska opada
dusimy się wspólnym powietrzem
Parapet
gardząc losem
bezwstydnego gołębia
unikam błądzenia
po cudzych parapetach
wystarczy mi jeden
ten twój popękany przez lata
które przeżyłaś wpatrując się
w puste okno
Na stacji
miłość przerwał okrutny świst
widać że państwo z różnych peronów
rzekł anioł z torów zdjęty
składam nocną wizytę w kuchni
by utopić wątrobę
w prochach
udają zioła
z apteki konduktora
chcąc zamordować pytanie
czyj pociąg odjedzie pierwszy