Mnie nie trzeba komór

Chciałbym, żeby to było złe, a nie tylko ludzkie.

Szara cegła była częścią pieca
Gaz zwożono w zwykłej puszce
A Ireną była tylko kobieta.

Widzę Eichmannów każdego dnia,
w ostrożnym oku i zadbanej dłoni,
w niewinnym trudzie, co jest jałowy
i myślę o tym, co był powieszony.

Przez katów,
w prawie,
przez losowanie;
tak, żeby Bóg nie patrzył.

.
.
.
Nie skaczcie do komór, tam niczego nie ma.

2017, Warszawa


DirtyLustStudio

Mamo! Mamo! daj mi chociaż skrawek,
kolano. Nawet przez spodnie.
Dziecka potrzeba o zabieganie,
czułość, o jej uwagę [/uważanie].
Wzmożona moim
.
.
naszym
.
jej
tatuażem.
I raz boli igła, a raz przetarcie koi,
tą czarną rękawiczką.

Chciałbym, żeby jej się podobał;
powiesi go z innymi; jest taka
ładna.

Oparcie się wżyna i gwoździki
[z] tapicerki zostają na skórze.

Gwoździki. Gwózdki, małe główki.

.
.
Miał być tatuaż, a wyszedłem z
czymś innym.


Ida idzie…

przyjaciółce, której już nie ma
[z pozdrowieniem Jana Kelusa]

Luminal już cofnęli,
środek nazbyt foremny, wzorem Platona.
Jak Timajos, pomijał człowieka
w schludnym porządku brył.
Nowy dużo lepszy:
bezpieczny i bez złudzeń
w doborze dawki.
.
.
.

Stój! nie złapię Cię za rękę.
Nie pójdę!
Nie pójdę!
w szklaną mękę.
.
.
.
.
.

Śmierć bywa biała.
Gdy idąc, chyboczesz się sama.
Gdy nikt już nie pyta, czy chcesz coś popełnić.
Gdy tupać też nie ma czym.
.
Tylko stare: Jak u Ciebie?
Zwykle zgrabnie i niewiele:
wczoraj była beza.

i lorafen też jest na l
i na życie też się umiera.


Pinokio

– Powiedz mi, śliczny chłopczyku,
czy i ty chciałbyś udać się do tego
szczęśliwego kraju?

Czytasz synkowi pajacyka?
A rzeczywistość struga drewniane dzieci.
Który jest Dżepetto? Kto zrobił
sztywnego malczyka?

Białe, nieco drętwe nóżki,
„choć ulepszone nowoczesne”.

Kochana kukiełko bez prawa do Wróżki,
nie starczy być grzecznym chłopczykiem –
szybko poznałeś tę najgorszą prawdę,
która hebluje oczy i palce.


Nie nie Ja płacę

Twoje towarzystwo za mało pijane,
dziś nie ma mowy o szczerych chęciach,
tylko wartości dodane
w niedopowiedzeniach.

Twoje towarzystwo za mało pijane,
kiedy podaję się przed tobą,
na oparciu z barierki,
biodrem do przodu i cudzą głową
poniżej piersi.

Twoje towarzystwo za mało pijane,
żeby starczyło nam palców
i cienkiej skóry
i dotyku i
własnego kształtu
bez podszycia
i ceny,
i trupiego lęku
o resztki życia.

* * * * *

– Kwiatki dla tego Pana. Nie nie Ja płacę.
– Proszę tylko zostawić na barze.

Jerzy Amsterdamski – Pięć wierszy
QR code: Jerzy Amsterdamski – Pięć wierszy