Polsko strażaków, którzy zajęci są
ładowaniem głów i rąk do plastikowych
toreb, wyciąganych od wypadku do wypadku.

Polsko policji, która nie musi mieć matury,
a elektrykom zazdrości prądu.
W lotnej buja się bez prawa jazdy,
a okresowe badania powiesiła na wieszaku.

Polsko lekarzy strajkujących
bo zabiera się im sen z zagranicy,
a daje w zamian sen z Polski.

Polsko młodzieży, która słucha Taconafide
i zastanawia się czy soma to narkotyk
urodzony w Grecji?

Polsko złotej młodzieży pijącej ciepłego, ruskiego szampana
w plastikowym kubku, za stodołą kiedy sławomir kończy palcówką
kiborda, a dożynki zarzyna zmierzch.

Polsko dzieci, które nie potrafią czytać zegara,
a tablet jest ich oknem na świat w którym
powiększają wszystko palcami.

Polsko studentów chodzących pod rękę
z rodzicami na rozmowy kwalifikacyjne,
której jak zabiorą prąd, stanie się widmowa.

Polsko pielgrzymek, które idą z odciskami na stopach
popsować bocianie gniazdo.

Polsko nauczycieli, którzy po dwóch latach
stażu porzucą zawód i obsługiwać go będą
same miernoty.

Polsko miłości mężczyzny do mężczyzny
i nienawiści mężczyzny do kobiety.

Polsko miłości mężczyzny do kobiety
i nienawiści do Żydów.

Polsko starców, którzy chodzą
po promocjach po aptekach
i suplementują się chlebem z herbatą.

Polsko troglodytów, którzy za dwadzieścia lat
opanują rzeczywistość,
a my poniesiemy tego konsekwencje.

Polsko analfabetów, których boli myślenie,
a wiedza jest zbędna jak katanka latem.

Polsko przaśnej młodzieży dla której
nie przemija złota jesień,
choć nie wszystko złoto, co się święci,
czy świeci?

Polsko interpretacji, która skupia
nekrofilów pracujących na trupach klasyki,
robiąc jej usta usta.

Polsko małych miast i dużych aglomeracji,
gdzie nie otwiera się okien, a na pokojach
śmierdzi pierdami.

Polsko instant, mieszająca w swoich kubkach
i wmawiająca sobie, że czerwony wrzątek
to najlepsza pomidorówka.

Polsko plus, której rachunki
zawsze zapisane zostaną po stronie
zysków, no chyba, że strat?

Polsko w budowie, gdzie na
kolejnych fundamentach powstaną
wieżowce rozcinające niebieskie sklepienie.

Polsko ludzi martwych, którzy
rano wcierają sobie krem w lica,
a usta przepłukują algami morskimi.

Polsko ludzi żywych, którzy
obleczeni kością i skórą, gotują
zupę z końskiej kiszki i kociej szczyny.

Polsko psów skaczących sobie do gardeł,
które za lepszą pralkę i telewizor,
pokąsają do krwi.

Polsko czekoladek ze szwajcarii, szynki
ze szwarcwaldu, szampana z szampanii,
pralinek z choinek, bombek z garażu –
módl się za nami.

Polsko poezji, której wiersze obchodzą
się bez patronatów i matronatów,
a nade wszystko nikogo nie obchodzą
psim swędem.

Polsko europy, wybijającej się na podmiotowość
od sanu do eskobar i od kupki kamieni
do chuja i dupy.

Polsko prowincji, jak świat szeroka,
gdzie na własnym zagonie więcej krasnali
niż na niemieckim wypiździajewie.

Polsko kibiców i agresywnych dup,
które poczęstują cię prądem
i pożegnają bełtem na korytarzu.

Polsko nacjonalistów, którzy nie widzą
żadnej alternatywy dla narodu
jak duchowość, szacunek, matka ziemia.

Polsko hipsterska, pijąca sojowe
latte na ramie swego koła,
w za małych butach i za dużych swetrach.

Polsko pisu pozbawiona poczucia humoru,
stale krztusząca się karpiową ością.

Polsko peeselu z frazesami na ustach
i resztą jajecznicy na wąsach.

Polsko nowoczesnej, która nigdy nie miała
w ręku książki ani dziecka.

Polsko platformy, która rozmieniła
Cię na drobne i wrzucała do cudzych świnek.

Polsko uchodźców, których dom
na skraju lasu napadli kłusownicy,
szukając egzotycznych skór.

Polsko fauny i flory,
kraju kabaszyla i barkogwizda,
co jedyny wije gniazda w barszczczu sosnowskiego,
gdzie bliżej do republiki brudnogiry, a dalej do kaszkientu.

Polsko janusza i polsko grażyny,
która w dyskoncie kupuje brykiet
i jednorazowego grilla,
by nad rzeką skwierczały kiełbaski.
Polsko onanistów,
ta która ma włosy między palcami,
nosi podbite oko i w weekend grilluje.
Moja Polsko.

Polsko instagrama, za wysokich progów,
niskich pobudek, ta która wsadza sobie
nową aplikację w dupala i za wszystko
płaci kartą. Moja Polsko.

Polsko brudasów, cyganów,
telefonu na abonament i na kartę,
ta która ma orła dla orłów
i polskę dla polaków. Moja Polsko.

Polsko tych, którzy z nami,
a nie tych, co przeciwko nam,
bo kto nie jest z nami skacze
hop hop do góry. Moja Polsko.

Polsko piratów drogowych i tych,
którzy zatrzymują się na pasach.
Polsko in vitro i vege.
Fit i git. Moja Polsko.

Polsko, czy tobie śmierdzi pod pachą?
Polsko, czy przewietrzyłaś futra?
Polsko, czy ty zawsze z grubej rury?
Polsko, czy ty jesteś po stronie nutrii czy ekonutrii?

Dom, mój słodki dom,
tak daleki, że aż bliski,
tak bliski, że daleki,
jedyny jaki mam.

Polsko,
jestem ojcem, mężem, poetą,
przyjmiesz mnie na swoje łono,
potraktujesz jak obcego czy jak syna?

Franciszek Lime – Rzeczy pospolite
QR code: Franciszek Lime – Rzeczy pospolite