Włosy

Żadne nowoczesne wywijasy, czy chińskie zupki. Ma być prosto, tradycyjnie jak u prawdziwych twardzieli. Kotwica, ale bez gołej baby.

I żadnych imion.

Kilka lat temu zaprosił mnie sąsiad na wódkę. Przypadkiem żeśmy się trafili w aptece i trza było postać chwile w kolejce. „Co, chorujemy?” zapytałem tak jak to się pyta zazwyczaj, z lekkim to niby uśmieszkiem, że nie ma się co przejmować, bo tacy jak my to nawet jak chorują to się nie przejmują – ja tam akurat byłem kupić coś na żołądek, jakieś zatrucie pewnie, bo to człowiek dzisiaj żre te całą chemię, nigdy nie wiadomo co tam jest i czy świeże. Raz sam widziałem, jak babie spadło mięso na podłogę.

A on mi na to moje pytanie, po chwili dłuższej, żebyśmy na wódkę poszli. Nie, to jednak ważne, żebym powiedział dokładnie, bo on się wypowiadał w taki sposób bardzo gładki, ładny, zupełnie nie pasujący do wyglądu, który był taki jakoś niby niedbały, chociaż zawsze czysty i kurde, muszę przyznać elegancki jakimś cudem. Fakt, że miał już swój wiek. Pod sześćdziesiątkę już mu wtedy leciało, ale wyglądał młodziej, ale budził respekt. Tak to jest to, jako całość tak wyglądał, że szacunek. Mimo tej właśnie niedbałości. A nic o nim wiedziałem prawie, bo wcześniej to takie zwyczajowe dzień dobry se tylko mówiliśmy. A i to rzadko, bo spotkać go na klatce to mało kiedy a i w domu też nie wiadomo kiedy był, bo cicho tam zawsze. No może jakby pod drzwi podejść to by się co usłyszało. Mamy taką jedną co tak robi. Stara rumpla. Chociaż przydatna muszę przyznać, bo na obcych zwraca uwagę. Lepsza niż pies. Jednak w przypadku sąsiada, nawet ona nic praktycznie nie wywąchała. Niby że muzyk, albo nauczyciel muzyki? Bez sensu, bo by wtedy było coś słychać, bo by przecież musiał słuchać, albo grać. Że samotny, to żadne odkrycie, bo jakby była kobieta a tym bardziej dzieci, to już by się w oczy rzucali bardziej wiadomo. Oczywiście zaraz było też sporo innych teorii, co do tego, czy rozwodnik, czy wdowiec, czy za granicą był, czy w – jak to w takiej sytuacji ciekawość, głownie babska, bo mnie to tam akurat niewiele obchodzi kto kim gdzie i kiedy. Chyba, że pedofil by był, o to wtedy kurwa, przepraszam, już nie ma zmiłuj. To słusznie, żeby ujawniać. Tu mnie akurat rusza, bo dorośli między sobą to co innego, wiadomo, że różnie bywa w życiu, ale dzieci. No. W każdym razie sąsiad miał w sobie coś nie tylko sympatycznego w wyglądzie, ale też i mądrego. Więc jak mnie zaprosił, a dokładnie miałem powiedzieć, to mówię, chociaż oczywiście za każde słowo to nie gwarantuję, że takie było, ale prawie na pewno było takie – tu zresztą ważny też ton, brzmienie głosu, bo on miał głos taki kurde męski, nie za niski, ale taki i miły a zarazem trochę straszny, ale to jakiś taki rodzaj kurde jak ksiądz, albo kapłan jakiś z sekty. Niby pytał, a właściwie to od razu się zgodziłem jakby to był rozkaz. I poszliśmy i był to kurde jeden z najciekawszych wieczorów, chociaż on prawie nic nie powiedział, a te flaszkę rozpiliśmy w godzinę w restauracji, bo do takiego lepszego lokalu mnie wziął, nie do mieszkania, ale ja to akurat szanuje i rozumiem. Też nie każdego bym zaprosił, zwłaszcza tak za pierwszym razem. No, ale sąsiada to już nie było okazji zaprosić. Chory był naprawdę.

On to mi jedną rzecz wtedy powiedział co mi spokoju nie daje. Że najważniejsze u mężczyzny są włosy. Nie długość, czy rodzaj fryzury, bo te mogą być dowolne, ale o stosunek do nich. Nawet przy zupełnym ich braku, to nadal jakby były trzeba dbać o te miejsce na głowie po nich, tak powiedział, że stosunek jest najważniejszy i dbałość. Nie buty, ubranie, nawet język jak się mówi, ale włosy. To mnie trzepnęło. Zawsze myślałem, że to kobiety się przejmują włosami, a jednak jak się zastanawiam, to kurde przyznaję mu racje, chociaż nie bardzo do końca rozumiem.

Kotwica? Nie, to nie ma z nim nic wspólnego. Na filmie widziałem. Ale teraz to nie wiem czy ją robić.


Trzej ciulowie

Trzej ciulowie – tak na nich gadali. Oczywiście nie od razu, nie od zawsze. Kiedy chodzili do podstawówki jeszcze nie, chociaż już wtedy trzymali się razem. Od początku było jednak widać, że są inni i się wyróżniają. Wszyscy w jakiś sposób jebnięci. Rzadkość, na jednym osiedlu aż trzech i że akurat tak się dobrali. W każdej pace trafiał się, a właściwie był jakby z przydziału, jakiś przygłup. Jakby jakaś siła to sprawiała nadludzka, tradycja, albo coś, że już w kołysce, albo łonie matki się ta przygłupowatość odciskała, bo żeby jeszcze rodzice byli durni, to by było zrozumiałe, ale nie. Więc musi być inna przyczyna. Nie, że czary jakieś, bo to głupie tym bardziej, ale jednak jakoś tam magiczna moc, tajemnicza.

Aż przyszedł ten pamiętny dzień, kiedy to nasz proboszcz postanowił wystawić szopkę. Samo się narzucało, żeby ich zatrudnić, a że byli grzeczni, a tekstu do powiedzenia niewiele, bo co tam, że przynieśliśmy dary? Drobiazg. No to ich poprosił, a oni się zgodzili. Trudno by było się nie zgadzać, jak się chciało mieć spokój i dobrą ocenę. Nawet ja nie próbowałem, chociaż co tu kryć, a żeby się nie chwalić, byłem chojrak i przekorny łobuz.
Bo to ja to powiedziałem – trzej ciulowie. A potem poleciało.
Pewnie, że nie wszyscy tak mówili. Chociaż na początku pawie wszyscy się śmiali. Poza Krysią, która chciała nawet do proboszcza na skargę lecieć, ale jak na nią spojrzałem to jej się odechciało. Ale dziewczyny nigdy żadnej nie uderzyłem. Chłopaków zresztą też nie biłem. Raz tylko, ale w bronie własnej. Bo pomimo iż miałem opinię, to ona raczej z tego się brała, że patrzeć tak umiałem. Bez strachu, a może raczej w tym spojrzeniu moim była jakaś przestroga, czy siła, że nikt nie chciał sprawdzać na wszelki wypadek w drogę mi nie wchodził, albo raczej schodził kiedy już na niej stanął. A z kolei jak ja czułem że ktoś jest leszy ode mnie, to się nie gapiłem i guza nie szukałem. Myślę, że jakby tak ludzie mieli takie wyczucie to by może wojen nie było? No dobra, może przesadzam.

Więc potem to już tak zostało, że tak na nich mówili. Po kilku latach to już to było takie nawet mniej obraźliwe i złośliwe. Po prostu ksywka, jaką większość dostaje w pewnym momencie, tylko niektórzy o tym nie wiedzą. Czasami nawet imię może się nią stać. Na przykład mieliśmy kolegę Krzysztofa, na którego mówiliśmy Krzysio i tak do dzisiaj, a stary już chłop. No to właśnie taki przykład. Albo od nazwisk sporo było, albo od zwierząt.
Tylko z nich trzech żaden nie miał osobnej. Nie było powodu.
Do momentu kiedy jeden tragicznie zginął. Pod autem. Zajebany pijak go trachnął. Właściwie to wszystkich trzech, bo żeby nie było wątpliwości, byli razem, ale w niego walnął na śmierć.
Wszyscy poszliśmy na pogrzeb. Niewielkie osiedle, to wiadomo. Jak ksiądz powiedział, że Piotrek, to mnie aż po plecach zmroziło. Że też nigdy nie sprawdziłem, zapytałem? Nawet ze zwykłej ciekawości.
A szkołę my akurat kończyli.
Akurat święta blisko.

I jak proboszcz rozdzielał role to ja poszedłem i powiedziałem, że ja za Piotrka z nimi mogę. Nie wiem. Nie ma się co zastanawiać nad wszystkim zanadto. Czułem, że się patrzymy na siebie, chociaż nie patrzyliśmy. tak wprost. Ale nie zawsze trzeba.

Witold Sułek – Dwa opowiadania
QR code: Witold Sułek – Dwa opowiadania